Siódemka Wspaniałych

Ruszyli o typowej godzinie, czyli w porze, w której nic jeszcze nie zapowiada nadejścia dnia następnego. Do przejechania mieli ponad 600 kilometrów. Cel: turniej Budmerice Spring Fling 2017. A była ich siódemka: z Katowic – Katarzyna Hasiak i Filip Jarczyk, z Wrocławia – Mariusz Kielczyk oraz z Warszawy – Michał Paszkowski, Paweł Kowalczyk, Kamil Dobrowolski i Krzysztof Sadomski.

Piątkowy Rekonesans

Złota disc golfowa reguła brzmi: Jeśli nie zagrasz całego pola na treningu przed turniejem, to na turnieju zagrasz jak pastuch. Nie mieliśmy zamiaru sprawdzać prawdziwości tej zasady, więc na polu pojawiliśmy się już w piątek wczesnym popołudniem. Przywitał nas wiosenny, zadbany park z przepięknym – zbudowanym przez tzw. „Ostatniego Romantyka” Jána Pálfy’ego – pałacykiem w centralnej części.

Ponadto przywitał nas lekki deszcz i osiemnaście porozrzucanych po całym kompleksie koszy. Pole można było de facto podzielić na dwie części: parkową i łąkowo/leśną. Pierwsze wnioski z pola? Chyba łatwiej niż w Libercu, a na pewno zupełnie inaczej. Jest gdzie robić błędy – wielokrotnie sprawdzaliśmy naszymi dyskami, czy parkowe drzewa przypadkiem nie mają problemów z kornikami.

Pole składało się z szesnastu koszy par 3 i dwóch koszy par 4. Wraz z ekipą warszawską zgodziliśmy się co do tego, że wynik w okolicach par bralibyśmy w ciemno.

budmerice1

Dobré rano! Czyli turnieju dzień pierwszy

Na turniej należało wstać skoro świt, zatem Mariusz Kielczyk – dla pewności – nastawił budzik już na 1:30, a potem – żeby nikt nie miał wątpliwości, że chce zaspać – postanowił powtarzać go co godzinę. Pozostali początkowo mieli mu tę dokładność trochę za złe, ale summa summarum wszystkim wstać się udało.

Relacje z turniejów disc golfa z perspektywy gracza są o tyle trudne, że punkt widzenia poszczególnych zawodników jest zupełnie inny. Każdy szedł w innym flighcie, każdy mierzył się z wewnętrznymi demonami na innych koszach i każdy po rundzie wyciągał inne wnioski.

W szranki stanęło ponad 80 zawodników. Liczna polska ekipa rozpłynęła się po najróżniejszych flightach. Wszyscy życzyli sobie powodzenia i każdy rozszedł się w swoją stronę.

Pokonanie Katki Bodovej i Richarda Kollara – Runda pierwsza

Nie można specjalnie się wyzłośliwiać nad niepowodzeniem przeciwników, ale my – jako Polska – wciąż jeszcze tylko raczkujemy jako disc golfowa społeczność. Ludzi, którzy naprawdę potrafią u nas grać w dyski, można policzyć na palcach jednej ręki (ci bardziej złośliwi mogliby dodać, że wcale nie musiałaby to być kompletna ręka). Nasze dyski można w pewnym sensie porównać do niegrzecznych dzieci – formalnie mamy nad nimi władzę, ale w rzeczywistości i tak robią to co chcą.

Dlatego też nie możemy nie wspomnieć, że w pierwszej rundzie pokonaliśmy we flightach osoby, które naprawdę potrafią rzucać. Kamil Dobrowolski, grając +2 na przejściu, pokonał o jeden rzut Richarda Kollara (rating 948), a Krzysztof Sadomski (+3) na kilka rzutów odskoczył Katce Bodovej – drugiej kobiecie na ostatnich Mistrzostwach Europy w Oulu.

Mariusz Kielczyk zagrał tę rundę na +1, Filip Jarczyk na +3, Katarzyna Hasiak +23 i najmniej usatysfakcjonowani pierwszą rundą – Paweł Kowalczyk i Michał Paszkowski – obaj +7. Najlepszy wynik  wykręcił pochodzący z Węgier Akos Szabo (-6).

budmerice2

Kielon atakuje! – Runda druga

W pierwszej rundzie nikt dramatycznie nie popłynął, co zgodnie uznaliśmy za sukces naszej reprezentacji. Wszyscy mieli gdzieś w głowach lekki niedosyt i poczucie, że w zasadzie da się zagrać jeszcze lepiej. Myśl tę, przekuło na rzuty trzech zawodników. Paweł Kowalczyk poprawił się w stosunku do pierwszej rundy o 5 rzutów, a Michał Paszkowski aż o 6. Zagrali solidne +2 i +1.

Jednak prawdziwą gwiazdą tej rundy wśród Polaków był Mariusz Kielczyk, który zagrał -5 i wykręcił drugi wynik rundy, ustępując o jeden rzut bezkonkurencyjnemu Michalowi Kudeli. Runda ta wywindowała Kielczyka na trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej i dała mu rating 975.

Pozostali zagrali nieco słabiej. Krzysztof Sadomski +5, Kamil Dobrowolski +6, Filip Jarczyk +15 i Katarzyna Hasiak + 28.

As z rękawa Paszczaka – Runda trzecia

Do finału – czyli dwunastokoszowej czwartej rundy – miało wejść siedem czteroosobowych flightów, czyli 28 osób. Polscy zawodnicy całą chmarą skupili się właśnie na 28. pozycji. Stało się jasne, że jeżeli zagramy podobnie lub ciut lepiej niż dzień wcześniej, będziemy mieli szansę na grę w finale.

Tego dnia już sama pogoda była nagrodą. Zrobiło się ciepło, słonecznie i niemal bezwietrznie. Krążąc wokół rozkwitłych krzewów magnolii i wykonując treningowe rzuty przed startem rundy, czuliśmy się jak w jakimś discgolfowym raju.

Mariusz Kielczyk, który zarzekał się, że w trzeciej rundzie będzie gromił, tym razem – niestety popełnił kilka błędów i zagrał +2. Normalnie byłby to dobry wynik, jednak – jak wiadomo – apetyt rośnie w miarę jedzenia, zwłaszcza, że Michal Kudela wykręcił w tej rundzie zawrotne -10.

Michał Paszkowski rzucił asa! To samo w sobie jest już wydarzeniem, ale trzeba przyznać, że piękny to był rzut (autor tych zdań przypadkiem widział to na własne oczy). Na koszu numer 8, czyli na wąskim, 58-metrowym tunelu, Paszczak zdecydował się użyć znalezionego dzień wcześniej w liściach Roca3. Kto tam był ten widział, że dysk leciał jak po sznurku.

Ostatecznie Michał Paszkowski zagrał na par, Paweł Kowalczyk +2, Krzysztof Sadomski (kręcący rekord czterdziestu koszy bez birdie) +4, Kamil Dobrowolski +5, Filip Jarczyk +6, a Katarzyna Hasiak (zagrała swoją najlepszą rundę) +20.

Do finału weszli Mariusz Kielczyk, Michał Paszkowski i rzutem na taśmę – Paweł Kowalczyk.

budmerice4

Wielki finał z polskimi akcentami

Finał rozgrywany był na dwunastu koszach bez części łąkowo/leśnej. W pierwszym flightcie szedł z dużą przewagą Michal Kudela, oraz dwóch reprezentantów Węgier – Roman Furka i Balint Kazi, a także jeden Austriak – Jacob Gusenbauer.

Kudela miał na tyle dużą przewagę, że mógł grać zupełnie bezstresowo. Pokazał więc swoje ludzkie oblicze i na jednym z koszy zagrał double bogey. Tak czy siak wygrał z przewagą ośmiu rzutów. Drugie miejsce zajął młody Balin Kazai, natomiast trzecie (z zaledwie jednym punktem straty) Robert Furka.

Mariusz Kielczyk zagrał solidne -2, co pozwoliło mu na zajęcie w całym turnieju znakomitego siódmego miejsca. Nieźle zagrał Paweł Kowalczyk -1, plasując się na 25. Pozycji. Do udanych finału nie mógł zaliczyć Michał Paszkowski, który ostatecznie był 27. Krzysztof Sadomski był 30., Kamil Dobrowolski 32., a Filip Jarczyk 41.

W klasyfikacji kobiet zwyciężyła Katka Bodova, przed Soną Svecovą i Beatą Hergelovą. Katarzyna Hasiak w swoim debiutanckim turnieju zajęła niezłe 10. miejsce.       

Do domu z tarczą

Kiedy gramy turnieje w Polsce zazwyczaj łechcemy swoje ego i ostatecznie pochopnie wyciągamy wniosek, że chyba zaczynamy umieć grać w disc golfa. Jadąc za granicę zazwyczaj zbieramy solidne cięgi. Są one na ogół tak solidne, że trochę jest nam głupio.

Tym razem, owszem, zostaliśmy pokonaniu, jednak momentami walczyliśmy ze Słowakami, Czechami, Węgrami i Austriakami, jak równy z równym. Primus inter pares był w naszym przypadku Mariusz Kielczyk, który nie tylko spisał się najlepiej, ale także wygrał dwa konkursy CTP.

Każdy rozgrywa trochę inny turniej i każdy zapewne wyciągnie nieco inne wnioski. Dwa będą jednak na pewno wspólne. Po pierwsze – powoli, krok po kroku, zmierzamy z polskim disc golfem w dobrym kierunku. Po drugie – trzeba jeszcze więcej grać, grać i grać!

Do domu wracamy z tarczą!

 

budmerice3